+1
Washington 8 czerwca 2017 22:46
Image
Image
Image
Wskazówka praktyczna - niemal niemożliwe jest zjedzenie czegoś w Glasgow w popołudniowych godzinach w weekend bez wcześniejszej rezerwacji. Z piciem jednak nie ma najmniejszych problemów ;)
Image
Z Glasgow trzeba było jeszcze następnego dnia wrócić na prom. Pierwotnie mieliśmy plan krótkich odwiedzin w parku narodowym Lake District ale późne wstanie uniemożliwiło nam realizację tego zamiaru. Zamiast tego postanawiamy odwiedzić wał Hadriana. Choć widokowo nie jest to najbardziej imponująca budowla to jednak świadomość historycznego znaczenia tego miejsca robi swoje.
Image
Do domu wracamy z wyprawy zmęczeni ale szczęśliwi i pełni satysfakcji. Udało nam się zrealizować nasz cel i to mimo początkowych trudności. Ba, przeszliśmy całą trasę dzień szybciej niż zakładałem (dzięki obawom Taty że nie uda nam się zmuszaliśmy się do nadrobienia codziennie kilku kilometrów zapasu). Jestem bardzo dumny z mojego Taty. Pokazał że brak doświadczenia, wiek czy odbiegająca od ideału forma nie są przeszkodą dla zdeterminowanej osoby. Wystarczy tylko chcieć czasem wyjść ze swojej strefy komfortu.

A Tata? Tata już w drodze powrotnej wyrażał chęć powtórzenia takiej wycieczki w przyszłości. W kilka miesięcy po powrocie zamiar podtrzymuje. Mam nadzieję że już niedługo uda nam się wyruszyć razem ponownie na szlak :)

KONIEC

Dodaj Komentarz

Komentarze (12)

thokey 9 czerwca 2017 23:43 Odpowiedz
Czekam z niecierpliwością na relację!
stasiek-t 12 czerwca 2017 21:29 Odpowiedz
Washington napisał: Poranne zwiedzanie miasteczka zaś.. hm, pouczające?Wielka Sobota. Napotkaliśmy:...- zatłoczony rynek tuż przy katedrze- całkowicie pustą katedręW takich momentach zastanawiam się gdzie podziały się chrześcijańskie korzenie Europy..Nie negując zeświecczenia Europy, a zachodniej w szczególności, chciałbym zauważyć, że katedra jest luterańska, a więc nie ma co oczekiwać znanych nam z wielkiej soboty katolickich/tradycyjnych obrzędów np. święcenia potraw.Pozwolę sobie zacytować ze strony:http://ekumenizm.wiara.pl/doc/477928.Wi ... uteranskimks. Jana Gross, Przewodniczącego Śląskiego Oddziału Polskiej Rady Ekumenicznej:Wielka Sobota w Kościele Ewangelicko-Luterańskim (A.W.) jest dniem ciszy i rozpamiętywania tego co stało się w Wielki Piątek. Jeśli to nie jest podyktowane naglą potrzebą (Domy Opieki, szpitale, wezwania do chorych i umierających) nie sprawuje się Sakramentu Ołtarza (uroczyście był sprawowany w Wielki Czwartek i w Wielki Piątek). Pozdrawiam ze Sląska Cieszyńskiego :)
kumkwat-kwiat 30 czerwca 2017 23:51 Odpowiedz
Kiedy ciąg dalszy? Zapowiada się świetnie!
becek 5 lipca 2017 23:31 Odpowiedz
ej tak się nie robi, jak teraz zasnąć?dawaj do końca!
friend 6 lipca 2017 11:34 Odpowiedz
@Washington super wyprawa.Wzorowa.Już 2xspotkałem takich synów,którzy zabrali Rodziców w swoje ulubione miejsce.Mam nadzieję,że moi,w przyszłości, również nas/mnie zabiorą na podobną przygodę.
ryglu 6 lipca 2017 13:21 Odpowiedz
Czytam i się uśmiecham, bo podobne przeżycia ze swoją mamą miałem w tym toku w Rzymie (wiem to nie to samo co namiot w górach Szkocji), gdzie jej chrapanie pozwalało mi jedynie na 2-3h snu każdej nocy. Ale też dzielnie mimo bolących nóg, zmęczenia, lekkiego przeziębienia, niewielkiej gorączki i braku ciepłej herbaty 10x w ciągu dnia dawała radę i wróciła prze szczęśliwa. Czekam na ciąg dalszy bo zapowiada się wybornie :)
ananas 8 lipca 2017 21:13 Odpowiedz
Muszę przyznać, że z niecierpliwością czeka się na następny odcinek- piękne okolice, nie ma przesytu treści, który czasem skutecznie zniechęca mnie do czytania relacji, świetne foty (mogłoby być ich więcej). Aż się prosi, żeby te posty zamieszczać nieco częściej ;) Co mnie dodatkowo urzeka to widoczny szacunek do rodzica :)
jsp 8 lipca 2017 22:08 Odpowiedz
Świetna relacja, fajnie czyta się zmagania Taty ze szlakiem i Twoimi obiadami ;). Do tego rewelacyjne zdjęcia, choć tak jak pisze @ananas, mogłoby być ich więcej. Czekam na kolejną część.Od siebie dodam, że przy Loch Lomond znajdują się dwie chatki (bothy). Jedna (Rowchoish) znajduje się na odcinku Rowardennan - Inversnaid, a druga (Doune) na odcinku Inversnaid - Inverarnan. Oferują one bardzo podstawowy, darmowy nocleg pod dachem. Nawet przyjemna odmiana od spania w namiocie.
ananas 20 lipca 2017 10:24 Odpowiedz
Jak zwykle w przypadku Twoich relacji żałuję, że się już skończyła- chyba robisz za krótkie trasy ;) Gratuluję świetnej wyprawy, relacji z tatą, pięknych zdjęć i kolejnych niezapomnianych wspomnień. Autentycznie podziwiam i troszkę zazdroszczę rodzica, który ma chęć (bo- jak się okazuje- siły drzemią w każdym) wyjść z domu, sprzed tv, wyjechać z miejsca zamieszkania, opuścić tę strefę komfortu, o której piszesz. I, choć dostał trochę po kuprze, jeszcze ma ochotę na więcej- czad!Życzę Ci w krótkim czasie kolejnej wyprawy, bo leży to również w naszym- czytelników interesie ;)PS. Pozdrowienia dla taty!
kapella 23 lipca 2017 15:43 Odpowiedz
Absolutnie imponujące! Wspaniała relacja, świetne zdjęcia, podziwiam i zazdroszczę. Gratuluję wytrwałości i determinacji, by mimo niesprzyjających warunków pogodowych i innych przeciwności przejść całą trasę. Pozdrawiam :)
irekzzzzz 29 września 2017 14:26 Odpowiedz
Byłem w Glasgow w 2006, 2007 i 2012 r. za każdym razem na tym pomniku był pachołek drogowy. Jedyne co się zmieniło to to, że teraz koń też ma swój pachołek!Pozdrawiam, wycieczka super
mcaga 3 października 2017 09:22 Odpowiedz
Piękne zdjęcia, uwielbiam takie krajobrazy. Gratulacje dla taty. My regularnie jeździmy pod namiot, ale moich rodziców wołami by tam nie zaciągnął. A szkoda.