Po drodze na nasz szlak natrafimy na kolejny niesamowity Miradouro.
Sama trasa PR 7 jest znów trasą zupełnie obcą turystom – cieszymy się nią w samotności. Nietypową rzeczą dla innych lewad jest to że ta nie ma płaskiego przebiegu – często wartkim strumieniem płynie w dół – na szczęście idziemy nią z odpowiedniego końca;) Stopa w drodze powrotnej łapiemy z pierwszym zatrzymanym samochodem
:) Był to naprawdę udany dzień pełen zapadających w pamięć widoków.
Dzień 8 – Levada do Rei Przez cały tydzień mieliśmy przepiękną pogodę – mnóstwo słońca i temperaturę potwierdzającą położenie Madery przy Afryce
;) Niestety dziś jest nieco pochmurnie – liczymy że szybko pogoda wróci do stanu poprzedniego. Na dziś zaplanowaliśmy szlak PR 18. Po drodze do startu "standardowo" zatrzymujemy często samochód by podziwiać maderskie widoki. Tym razem czeka na nas na powrót trochę zaparkowanych samochodów – nie będziemy sami. Sama levada należy do (niespodzianka) przyjemnych tras i kończy się pięknym leśnym strumieniem. Przejście w dwie strony zajmuje nam 3h. Niestety w drodze powrotnej zaczyna padać deszcz..
Dzień 9 – Sao Vincente (jaskinie) + Levada Faja do Rodrigues Pogoda nie poprawiła się, wręcz przeciwnie – jest pochmurno, co jakiś czas przelotnie popaduje. Plan na dziś obejmuje przejście trasą PR 16 i odwiedzenie pobliskiego Sao Vincente, a właściwie znajdujących się tam jaskiń. Zaczynamy od jaskiń licząc że może się rozpogodzi. Uwaga – choćby panowała burza śnieżna – omijajcie jaskinie. Wejście kosztuje 8e, nie ma zniżek studenckich. Pierwszą część programu stanowi odwiedzenie centrum wulkanicznego, co może być ciekawą rzeczą – dla dzieci –jako uzupełnienie szkolnych lekcji geografii.. 15 lat temu pewnie stanowiło nie lada atrakcję, ale teraz przestarzałe efekty specjalne wywołują zażenowanie. Strata czasu. Niestety sama wizyta w jaskiniach nie poprawia nam nastroju – choć są geologiczną ciekawostką – pozostałością po kanałach którędy wypływała lawa, dla nas nie są interesujące widokowo. Na szczęście nie czekaliśmy na resztę grupy i cichcem odłączyliśmy się by zbadać je sami – chodzenie z 30 innymi osobami po tych nieciekawych tunelach to mogło by być dla nas za wiele;) Sam szlak PR 16 też nas z początku nie zachwyca – ma "industrialny" charakter (szeroki betonowy kanał, idzie się po żwirze, mało zieleni). Jednak druga jego część zapewnia nam wrażeń na cały dzień! Dla mnie były to jak najbardziej pozytywne wrażenia:) (jednak moja lepsza połówka ma inne na ten temat zdanie;) Śliskie wąskie przejścia, konieczność przechodzenia pod licznymi wodospadami, no i tunele – jeden z nich ma ponad kilometr długości, wysoki jest na 1,5m, środek wypełnia levada z wodą głęboką do połowy uda, a przejście stanowi wąski na 30-50cm przesmyk idący przy ścianie – nie dla osób o słabych nerwach czy bojących się ciemności/ciasnych przestrzeni!
Jeśli myślicie że są tam barierki nic bardziej błędnego – jeden niewłaściwy krok zakończy się kąpielą. Koniecznie weźcie silne latarki, z pełni naładowanymi bateriami, co najmniej jedną na osobę – przejście tunelu ciągnie się w nieskończoność:) (ile dokładnie nie wiemy – jak na złość rozładował nam się telefon komórkowy, a drugi został w hotelu) Innym niezbędnym wyposażeniem są buty trekingowe i kurtki przeciwdeszczowe. Widoki poza tunelami też się znacząco poprawiają
:) Osobiście bardzo polecam – ale każdy oceni to sam – z nie wiadomych dla mnie przyczyn nie spotkaliśmy nikogo na tym szlaku
;) (całe szczęście – nie wyobrażam sobie spotkać kogokolwiek idącego z naprzeciwka w TYM tunelu)
Dzień 10 – Levada Caldeirao Verde + Um Caminho Real para Todos Kolejny dzień niepogody – dużo chmur i dużo deszczu – nie jest też za ciepło – ok 16 stopni. Nie ma lekko, nie zniechęcają nas te warunki – na dziś zaplanowaliśmy naprawdę dużo chodzenia. Dwie trasy - PR 9 i Um Caminho Real para Todos – zaczynają się w tym samym miejscu, łącznie mają długość 17km w obie strony. Choć po płaskim należy przygotować się na 4h chodzenia (tyle nam zajęła całość). Um Caminho Real para Todos zostało zaprojektowane jako ścieżka przygotowana dla wszystkich – osób z wózkami czy na wózkach – szeroka, w miarę równa, wiedzie po uroczym lesie – warto ją odwiedzić choć nie stanowi żadnego "wyzwania".
Przechodzi na końcu w trasę PR 9 – która oferuje ciekaw widoki, zwłaszcza w drugiej części, a kończy się robiącym wrażenie wodospadem. Jest dość popularna, nawet przy tak kiepskiej aurze jak my mieliśmy, odwiedzało ją dużo osób – miejscami jest dość wąska co jest odrobinę uciążliwe przy mijaniu. Było warto, ale zmęczeni i przemoknięci udajemy się do hotelu – mamy powoli dość deszczu.
Dzień 11 – nic.. Z dzisiejszego dnia nie będzie opisu – według prognozy pogody dziś jest ostatni dzień deszczów i chmur, robimy sobie więc wolne w oczekiwaniu na słońce
;) Akurat sporo czasu na nadgonienie z relacją
;)
Dzień 12 – Levada Nova Parafrazując – "Na Maderze bez zmian" – wciąż chmury i deszcz.. Ale nasz wyjazd dobiega końca, musimy więc podjąć wędrówkę. Postanowiliśmy spróbować jednej z południowych, "miejskich" levad – najciekawsza wydała nam się levada Nova. Niestety – nie był to dla nas wybór szczęśliwy – trasa ta nie jest jedną z oficjalnych – co nas nie dziwi, bowiem nie oferuje zbyt wiele. W porównaniu z pięknymi dzikimi ścieżkami które wcześniej przemierzaliśmy ta jest po prostu nieciekawa i nie zapewnia widoków (pola uprawne, ogródki, ulice i widok na domy na wzgórzach nie zawierają się u mnie w tej kategorii). Tym dziwniejsze wydały nam się tłumy turystów przemierzające ten szlak – tłumaczymy to sobie tym że do przeważająca większości oficjalnych tras nie da się dotrzeć komunikacją publiczną, i "miejskie" levady mogą być dla osób bez własnego auta jedyną możliwością. Osobiście nie polecam, preferuje piękną naturę.
Dzień 13 – Caminho do Pinaculo Folhadal Pogoda odrobinę poprawiła się – są chmury, nie ma deszczu. Z tej okazji, oraz kończącego się wyjazdu decydujemy się zrobić dziś niełatwą trasę PR 17 – 14 km długości, 600m różnicy poziomów. Niestety gdy dojeżdżamy do Encumeady okazuje się że poprawa warunków atmosferycznych nastąpiła tylko na wybrzeżu – wokół przełęczy gęste mgły i 4(sic!) stopnie na plusie.. Nie ma lekko, nie rezygnujemy, ale postanawiamy nieco skrócić trasę – zacząć z Bica da Cana (skrócić tym samym trasę o 4km i ominąć podchodzenie 400m w górę – zostanie nam do zejścia w dół "tylko" 500m różnicy poziomów i 10km szlaku). Jeśli i wy chcieli byście pokusić się na ten wariant – nie zniechęcajcie się tym że początek ścieżki będzie błędnie oznaczony na czerwono-biało zamiast standardowych barw czerwono-żółtych – po 10-15min wchodzimy na główny, prawidłowo oznaczony szlak. Kolejną pułapką po drodze (idąc w dół, w stronę Encumeady) jest pomarańczowa strzałka narysowana na skale tuż przed wejściem do tunelu, karząca nam go ominąć – my wchodzimy do środka (jest to najdłuższy tunel na szlaku, na pewno ma powyżej 500m długości, ile dokładnie nie wiem, na szczęście nie jest za niski i jest dość szeroki). Co do samej trasy – druga jej część podobała nam się bardziej, w dużej części wiedzie wzdłuż levad – całość jest ładna, jednak co do podobno świetnych widoków nie wypowiemy się – my szliśmy w gęstej mgle. Po skończeniu szlaku liczyliśmy na powrót autostopem (koniec i start znajdują się praktycznie na jednej drodze), jednak późna pora i gęste mgły spowodowały że 9km drogi powrotnej byliśmy zmuszeni przejść pieszo:/ (przez 2h marszu przejechały tylko 2 auta..) W przypadku lepszych warunków proponuję podejść ok 3km do góry szosą, wejść na początek szlaku w Lombo do Mouro i przejść "ominięte" 4 początkowe kilometry, tym samym zataczając koło (jeśli spojrzycie na mapę trasy łatwiej to zrozumieć;). My zmarznięci, zmoknięci i padnięci (3h10min szlaku i 2h powrót do samochodu) na koniec marzyliśmy tylko o powrocie do hotelu.
Dzień 14 – Portela + wylot Pogoda postanowiła nie odpuszczać – zero poprawy. Przed nami długi powrót do domu (dziś o 19nastej wylatujemy), za nami męczący dzień – rezygnujemy z ostatniej planowanej trasy PR10 (główny powód rezygnacji stanowiła jednak trudność powrotu pomiędzy punktem startowym i końcowym – nie jest to jedna droga i ciężko było by wrócić autostopem, mając dość ograniczony czas). Dlatego zbieramy siły, pakujemy się, planujemy transfer przez Londyn (który był dość wariacki, o czym poniżej). Wymeldowujemy się z hotelu, idziemy na pocztę wysłać kartki (to nasz standard że robimy to ostatniego dnia;) - polecamy kupować znaczki na poczcie gdzie kosztują 20 centów (do europy ) zamiast stałej ceny 1e w sklepach z pamiątkami. Zanim oddamy samochód jedziemy jeszcze zobaczyć nieodległy punkt widokowy w miejscowości Portela – jest super!
Zwrot samochodu przebiega równie bezproblemowo jak i całe wypożyczenie. Niestety z wylotem już gorzej – miejsca w EasyJet są przypisane, my dostaliśmy je po prawej – nie poobserwujemy lotniska wylatując. Prawdziwy jednak problem stanowi 40min opóźnienie z powodu problemów technicznych wieży kontrolnej. Będzie ciężko – przylot planowo miał być o 22:55. Bilet transferowy na easybusa kupiliśmy na 22:50 bo był znacznie tańszy niż późniejsze – zamierzaliśmy skorzystać z możliwości podróży następnymi kursami do godziny czasu po planowej godzinie odjazdu – teraz będzie ciężko zmieścić się w tej jednej godzinie – lotnisko Gatwick nie należy do małych.. Jedną godzinę trwa też przejazd do centrum Londynu. Potem odjazd do Stansted mamy o 2 w nocy, ale z innego miejsca – z Victorii. Wiemy już że nie zdążymy na ostatnie metro które odjeżdża 00:03. Pozostanie nam autobus nocny N11 – musimy zdążyć na kurs o 00:47 lub 01:17 by być przed 02:00. Słowem – wszystko na styk.. Krótko – udało się:) ale nie polecam aż takich kombinacji – lepiej zawsze założyć że samolot się spóźni
;) Zmęczeni łapiemy 2h drzemki na Stansted i po przejściu przez gigantyczne kolejki do kontroli bezpieczeństwa a potem do samolotu (no tak – majówka) wchodzimy na pokład. Zamykamy na moment oczy.. i budzimy się w Polsce:) KONIEC
witam, fajna relacja,czekam na wiecej, jaki macie ustalony budżet? czy będziecie publikować podsumowanie?bardzo jestem ciekawa jak to wyjdzie na koniec
Washington napisał:Nasza cała wycieczka oparta jest na wędrówkach lavedami - relację piszę z opóźnieniem, ale powoli kończą nam się lavedy:P Wszystkie trasy są dobrze opisane w internecie, obywamy się bez przewodników (np http://www.visitmadeira.pt/?s=menu&e=/m ... king&i=eng)zapewniam Cię, że to co masz dostępne na stronie to nie wszystkie trasyz tego co widzę, to trasy koncentrują się głównie w centralnej części wyspynie ma w ogóle południowych lewad, które są bardzo ładne widokowo, uwierz mi bo złaziłem prawie całą wyspę poza północno zachodnim rejonemw przewodniku jest 50 tras a na stronie masz raptem 23 i kilka w opracowaniujak chcesz to mogę Ci wrzucić skopiowane strony z S trasami z przewodnikakilka pstryków na zachętę do połażenia po S
ps. nie lavedy tylko levady
;)
Co do pytania o koszty które pojawiło się na początku wątku - w całości (mniej więcej, na razie nie wszystkie blokady zmieniły się w zaksięgowane transakcje) wyszło to tak (na osobę):loty + transfery 650złdzień w Londynie (hostel, jedzenie, komunikacja) 70złhotel na Maderze 420złwynajem auta 340złpaliwo na wyspie 300złjedzenie 350złzwiedzanie 35złrazem= 2165zł - trochę drogo..Podsumowując: nie był to budżetowy wyjazd (10dni na niedalekich kanarach da się zmieścić w 1000zł/os za wszystko), ale o tej destynacji marzyłem od dawna. Całkiem słusznie - mimo że pogoda w drugim tygodniu trochę popsuła nam szyki, na długo zapamiętamy piękne maderskie szlaki! W razie jakichkolwiek pytań o Maderę chętnie pomogę w miarę swej wiedzy (szczególnie odnośnie szlaków których początki nie zawsze łatwo znaleźć).
Dziękuję za wspaniałą relację! Planuję wyjazd na Maderę więc proszę o rozwianie wątpliwości - jakim cudem hotel Santa Catarina wyszedł na osobę 420 zł za 14 dni, jeżeli najtańszy nocleg w "dwójce" kosztuje 67E/noc? A może coś przeoczyłam zauroczona pięknymi zdjęciami?Pozdrawiam
Było to możliwe tak jak napisałem dzięki promocji z hotels4u.com - często mają oferty po cenach "dumpingowych";) ale tylko poza sezonem - moja teoria jest taka że wynika to z umów jakie mają podpisane z hotelami - pewnie trzymają jakąś pulę pokoi zarezerwowanych przez cały rok - w sezonie sprzedają je angolom za ogromne pieniądze, a poza za bezcen - tak to sobie w każdym razie tłumacze, bo jak wyjaśnić że często mają kilka razy mniejsze ceny niż na bookingu?
;)
Miło się czyta, szczególnie, że byłem na Maderze na przełomie maja i czerwca tego roku. Szkoda, że dopiero teraz zobaczyłem Twoją relację
:)My Spaliśmy w Funchal w Residencial Parque za 225 AUD za dwie osoby za 7 nocy ze śniadaniem - przy czym śniadanie to bułki z dżemem + herbata i napój. Rezerwowałem przez RatesToGo (stąd cena w dolarach australijskich). Do ciekawych miejsc dorzuciłbym Santanę, ze względu na typowe maderskie domki w kształcie litery A, oraz bardzo przyjemny szlak pozwalający zejść na plażę (dla leniwych jest kolejka). Będąc w Funchal warto też wjechać kolejką do Monte, popatrzeć jak ludzie zjeżdżają toboganami (droga przyjemność, dlatego piszę popatrzeć
:) ) i zejść levadą do ogrodu botanicznego. Nasza wyprawa była również trochę kulinarna, także chwilę później postaram się coś o tym napisać i wrzucić kilka zdjęć
:)--------------------------Napisałem o jedzeniu w osobnym wątku:viewtopic.php?f=76&t=33136
Washington napisał:Trudniejszą kwestią był hotel na Maderze – jest to stosunkowo droga wyspa i tanich noclegów tam raczej nie uświadczysz. Z pomocą przyszedł jak (prawie) zawsze w przypadku noclegów na wyspach serwis hotels4u – za 62zł/noc kupiliśmy pobyt w 2 osobowym pokoju w 4* hotelu Santa Catarina w miejscowości Santa Cruz (nieopodal lotniska). Pytanie mam do autora wątku odnośnie tego hotelu. Rzeczywiście ceny ma bardzo atrakcyjne, ale jak rozumiem te 62zł/noc to bez wyżywienia?;-) Czy wybrałbyś ten hotel po raz drugi, czy wolałbyś zamieszkać w innej części wyspy, a jeśli tak, to gdzie?
Jako że trochę osób było zainteresowanych spaniem w namiocie na Maderze przesyłam odpowiedź, jaką odnośnie tego udzieliła mi informacja turystyczna:Quote: In terms of camping in the mountains, there are specific spots on the island where this type of outdoor camping is allowed, however you are required to obtain a license at the local Forestry Board in Funchal. Once you arrive on the island, we suggest you approach them as soon as possible as they will explain where these spots are located and assist you in the filling in of the necessary application forms. A copy of your passport will be required. It is also required that you specify the exact locations and dates of your intended stay in the mountains, however the authorities will assist you in this matter. The license could be ready on the same day or on the next one.We include a list of places where you are allowed to camp in the mountains for your information. Below we send you the address of the location where the necessary camping license can be obtained. You should ask for the Loja do Cidadão Building in Avenida Arriaga (the same avenue where the Regional Tourism Board is located), and once here proceed to counter number 19 belonging to Forestry Board (Direção Regional de Florestas). Loja do CidadãoCounter nº. 19, Balcão Verde da Direcção Regional de FlorestasAddress: Avenida Arriaga, 42A FunchalTelephone: (+351) 291 212 245Fax: (+351) 291 212 247Time table: Monday to Friday (working days) - 8:30am to 7:30pm Saturday: 8:30am to 1:30pm We also inform you that there are two official campsites, one of which is located on the northern coast of the island of Madeira, more precisely in Ribeira da Janela, municipality of Porto Moniz and the other on Porto Santo Island. We include details of these two campsites for your information: Campers of the campsite in Ribeira da Janela, Porto Moniz, have access to telephone, showers with hot water, cooking area and a snack-bar located 30m away. Below, please find the tariffs: Prices per person / per day:- 2,80€ Adults (over 25 years)- 1,70€ (from 3 to 25 years)- Children up to 2 years of age - free admission Prices per tent / per day:- 3€ (less than 4m2)- 4€ (from 4 to 12m2)- 5€ (from 12 to 25m2)- 7€ (over 25m2) Extra charges:- 25€ deposit (per tent)- 0,50€ electricity supply- 0,50€ lockers- 75€ reservation deposit (per tent) If you are considering travelling to Madeira in July or August, it is advisable to make a reservation for this campsite. To make a reservation it is necessary to make out a cheque to "Município do Porto Moniz" for the value of €75 and send details regarding the number of people and respective ages, area of the tents, date of arrival and of departure, to the address included below. The amount of the reservation deposit is then returned to you upon your arrival at the campsite. Contacts:Parque de Campismo do Porto MonizAddress: Sítio da Ponte 9270 – 106 Ribeira da Janela, PMZ Madeira PortugalTelephone: (+351) 291 853 856E-mail: parquecampismo@portomoniz.pthttp://www.portomoniz.pt/Default.aspx?ID=42 On the island of Porto Santo, the campsite is located next to the beach in the city of Vila Baleira. Visitors will have access to bathrooms and showers (cold water), TV room, internet, bar and electricity at their disposal. Porto Santo CampsiteAddress: Rua Goulart Medeiros 9400-164 Porto Santo We send you contact details of the entity which manages the campsite including an e-mail address to where you should direct any enquiries: Sociedade de Desenvolvimento do Porto Santo:Telephone: (+351) 291 980 600E-mail: sdps@netmadeira.com We hope that you will find this information useful and ask that you contact us again, should you require any additional information.
elwirka napisał:Pytanie mam do autora wątku odnośnie tego hotelu. Rzeczywiście ceny ma bardzo atrakcyjne, ale jak rozumiem te 62zł/noc to bez wyżywienia?;-) Czy wybrałbyś ten hotel po raz drugi, czy wolałbyś zamieszkać w innej części wyspy, a jeśli tak, to gdzie?Tak, bez wyżywienia. Myślę że mając auto nie ma dużego znaczenia w której części wyspy jest hotel. Więcej fajnych tras jest na północy wyspy, mniej paliwa by się spaliło i krótsze były by dojazdy, kwestia kalkulacji kosztów
;) Mi ten hotel bardzo pasował zwłaszcza że niedaleko był duży supermarket co przy wyżywieniu we własnym zakresie ma znaczenie podstawowe.
Po drodze na nasz szlak natrafimy na kolejny niesamowity Miradouro.
Sama trasa PR 7 jest znów trasą zupełnie obcą turystom – cieszymy się nią w samotności. Nietypową rzeczą dla innych lewad jest to że ta nie ma płaskiego przebiegu – często wartkim strumieniem płynie w dół – na szczęście idziemy nią z odpowiedniego końca;) Stopa w drodze powrotnej łapiemy z pierwszym zatrzymanym samochodem :) Był to naprawdę udany dzień pełen zapadających w pamięć widoków.
Dzień 8 – Levada do Rei
Przez cały tydzień mieliśmy przepiękną pogodę – mnóstwo słońca i temperaturę potwierdzającą położenie Madery przy Afryce ;) Niestety dziś jest nieco pochmurnie – liczymy że szybko pogoda wróci do stanu poprzedniego. Na dziś zaplanowaliśmy szlak PR 18. Po drodze do startu "standardowo" zatrzymujemy często samochód by podziwiać maderskie widoki. Tym razem czeka na nas na powrót trochę zaparkowanych samochodów – nie będziemy sami. Sama levada należy do (niespodzianka) przyjemnych tras i kończy się pięknym leśnym strumieniem. Przejście w dwie strony zajmuje nam 3h. Niestety w drodze powrotnej zaczyna padać deszcz..
Dzień 9 – Sao Vincente (jaskinie) + Levada Faja do Rodrigues
Pogoda nie poprawiła się, wręcz przeciwnie – jest pochmurno, co jakiś czas przelotnie popaduje. Plan na dziś obejmuje przejście trasą PR 16 i odwiedzenie pobliskiego Sao Vincente, a właściwie znajdujących się tam jaskiń. Zaczynamy od jaskiń licząc że może się rozpogodzi. Uwaga – choćby panowała burza śnieżna – omijajcie jaskinie. Wejście kosztuje 8e, nie ma zniżek studenckich. Pierwszą część programu stanowi odwiedzenie centrum wulkanicznego, co może być ciekawą rzeczą – dla dzieci –jako uzupełnienie szkolnych lekcji geografii.. 15 lat temu pewnie stanowiło nie lada atrakcję, ale teraz przestarzałe efekty specjalne wywołują zażenowanie. Strata czasu. Niestety sama wizyta w jaskiniach nie poprawia nam nastroju – choć są geologiczną ciekawostką – pozostałością po kanałach którędy wypływała lawa, dla nas nie są interesujące widokowo. Na szczęście nie czekaliśmy na resztę grupy i cichcem odłączyliśmy się by zbadać je sami – chodzenie z 30 innymi osobami po tych nieciekawych tunelach to mogło by być dla nas za wiele;)
Sam szlak PR 16 też nas z początku nie zachwyca – ma "industrialny" charakter (szeroki betonowy kanał, idzie się po żwirze, mało zieleni). Jednak druga jego część zapewnia nam wrażeń na cały dzień! Dla mnie były to jak najbardziej pozytywne wrażenia:) (jednak moja lepsza połówka ma inne na ten temat zdanie;) Śliskie wąskie przejścia, konieczność przechodzenia pod licznymi wodospadami, no i tunele – jeden z nich ma ponad kilometr długości, wysoki jest na 1,5m, środek wypełnia levada z wodą głęboką do połowy uda, a przejście stanowi wąski na 30-50cm przesmyk idący przy ścianie – nie dla osób o słabych nerwach czy bojących się ciemności/ciasnych przestrzeni!
Jeśli myślicie że są tam barierki nic bardziej błędnego – jeden niewłaściwy krok zakończy się kąpielą. Koniecznie weźcie silne latarki, z pełni naładowanymi bateriami, co najmniej jedną na osobę – przejście tunelu ciągnie się w nieskończoność:) (ile dokładnie nie wiemy – jak na złość rozładował nam się telefon komórkowy, a drugi został w hotelu) Innym niezbędnym wyposażeniem są buty trekingowe i kurtki przeciwdeszczowe. Widoki poza tunelami też się znacząco poprawiają :) Osobiście bardzo polecam – ale każdy oceni to sam – z nie wiadomych dla mnie przyczyn nie spotkaliśmy nikogo na tym szlaku ;) (całe szczęście – nie wyobrażam sobie spotkać kogokolwiek idącego z naprzeciwka w TYM tunelu)
Dzień 10 – Levada Caldeirao Verde + Um Caminho Real para Todos
Kolejny dzień niepogody – dużo chmur i dużo deszczu – nie jest też za ciepło – ok 16 stopni. Nie ma lekko, nie zniechęcają nas te warunki – na dziś zaplanowaliśmy naprawdę dużo chodzenia. Dwie trasy - PR 9 i Um Caminho Real para Todos – zaczynają się w tym samym miejscu, łącznie mają długość 17km w obie strony. Choć po płaskim należy przygotować się na 4h chodzenia (tyle nam zajęła całość). Um Caminho Real para Todos zostało zaprojektowane jako ścieżka przygotowana dla wszystkich – osób z wózkami czy na wózkach – szeroka, w miarę równa, wiedzie po uroczym lesie – warto ją odwiedzić choć nie stanowi żadnego "wyzwania".
Przechodzi na końcu w trasę PR 9 – która oferuje ciekaw widoki, zwłaszcza w drugiej części, a kończy się robiącym wrażenie wodospadem. Jest dość popularna, nawet przy tak kiepskiej aurze jak my mieliśmy, odwiedzało ją dużo osób – miejscami jest dość wąska co jest odrobinę uciążliwe przy mijaniu. Było warto, ale zmęczeni i przemoknięci udajemy się do hotelu – mamy powoli dość deszczu.
Dzień 11 – nic..
Z dzisiejszego dnia nie będzie opisu – według prognozy pogody dziś jest ostatni dzień deszczów i chmur, robimy sobie więc wolne w oczekiwaniu na słońce ;) Akurat sporo czasu na nadgonienie z relacją ;)
Dzień 12 – Levada Nova
Parafrazując – "Na Maderze bez zmian" – wciąż chmury i deszcz.. Ale nasz wyjazd dobiega końca, musimy więc podjąć wędrówkę. Postanowiliśmy spróbować jednej z południowych, "miejskich" levad – najciekawsza wydała nam się levada Nova. Niestety – nie był to dla nas wybór szczęśliwy – trasa ta nie jest jedną z oficjalnych – co nas nie dziwi, bowiem nie oferuje zbyt wiele. W porównaniu z pięknymi dzikimi ścieżkami które wcześniej przemierzaliśmy ta jest po prostu nieciekawa i nie zapewnia widoków (pola uprawne, ogródki, ulice i widok na domy na wzgórzach nie zawierają się u mnie w tej kategorii). Tym dziwniejsze wydały nam się tłumy turystów przemierzające ten szlak – tłumaczymy to sobie tym że do przeważająca większości oficjalnych tras nie da się dotrzeć komunikacją publiczną, i "miejskie" levady mogą być dla osób bez własnego auta jedyną możliwością. Osobiście nie polecam, preferuje piękną naturę.
Dzień 13 – Caminho do Pinaculo Folhadal
Pogoda odrobinę poprawiła się – są chmury, nie ma deszczu. Z tej okazji, oraz kończącego się wyjazdu decydujemy się zrobić dziś niełatwą trasę PR 17 – 14 km długości, 600m różnicy poziomów. Niestety gdy dojeżdżamy do Encumeady okazuje się że poprawa warunków atmosferycznych nastąpiła tylko na wybrzeżu – wokół przełęczy gęste mgły i 4(sic!) stopnie na plusie.. Nie ma lekko, nie rezygnujemy, ale postanawiamy nieco skrócić trasę – zacząć z Bica da Cana (skrócić tym samym trasę o 4km i ominąć podchodzenie 400m w górę – zostanie nam do zejścia w dół "tylko" 500m różnicy poziomów i 10km szlaku). Jeśli i wy chcieli byście pokusić się na ten wariant – nie zniechęcajcie się tym że początek ścieżki będzie błędnie oznaczony na czerwono-biało zamiast standardowych barw czerwono-żółtych – po 10-15min wchodzimy na główny, prawidłowo oznaczony szlak. Kolejną pułapką po drodze (idąc w dół, w stronę Encumeady) jest pomarańczowa strzałka narysowana na skale tuż przed wejściem do tunelu, karząca nam go ominąć – my wchodzimy do środka (jest to najdłuższy tunel na szlaku, na pewno ma powyżej 500m długości, ile dokładnie nie wiem, na szczęście nie jest za niski i jest dość szeroki). Co do samej trasy – druga jej część podobała nam się bardziej, w dużej części wiedzie wzdłuż levad – całość jest ładna, jednak co do podobno świetnych widoków nie wypowiemy się – my szliśmy w gęstej mgle. Po skończeniu szlaku liczyliśmy na powrót autostopem (koniec i start znajdują się praktycznie na jednej drodze), jednak późna pora i gęste mgły spowodowały że 9km drogi powrotnej byliśmy zmuszeni przejść pieszo:/ (przez 2h marszu przejechały tylko 2 auta..) W przypadku lepszych warunków proponuję podejść ok 3km do góry szosą, wejść na początek szlaku w Lombo do Mouro i przejść "ominięte" 4 początkowe kilometry, tym samym zataczając koło (jeśli spojrzycie na mapę trasy łatwiej to zrozumieć;). My zmarznięci, zmoknięci i padnięci (3h10min szlaku i 2h powrót do samochodu) na koniec marzyliśmy tylko o powrocie do hotelu.
Dzień 14 – Portela + wylot
Pogoda postanowiła nie odpuszczać – zero poprawy. Przed nami długi powrót do domu (dziś o 19nastej wylatujemy), za nami męczący dzień – rezygnujemy z ostatniej planowanej trasy PR10 (główny powód rezygnacji stanowiła jednak trudność powrotu pomiędzy punktem startowym i końcowym – nie jest to jedna droga i ciężko było by wrócić autostopem, mając dość ograniczony czas). Dlatego zbieramy siły, pakujemy się, planujemy transfer przez Londyn (który był dość wariacki, o czym poniżej). Wymeldowujemy się z hotelu, idziemy na pocztę wysłać kartki (to nasz standard że robimy to ostatniego dnia;) - polecamy kupować znaczki na poczcie gdzie kosztują 20 centów (do europy ) zamiast stałej ceny 1e w sklepach z pamiątkami. Zanim oddamy samochód jedziemy jeszcze zobaczyć nieodległy punkt widokowy w miejscowości Portela – jest super!
Zwrot samochodu przebiega równie bezproblemowo jak i całe wypożyczenie. Niestety z wylotem już gorzej – miejsca w EasyJet są przypisane, my dostaliśmy je po prawej – nie poobserwujemy lotniska wylatując. Prawdziwy jednak problem stanowi 40min opóźnienie z powodu problemów technicznych wieży kontrolnej. Będzie ciężko – przylot planowo miał być o 22:55. Bilet transferowy na easybusa kupiliśmy na 22:50 bo był znacznie tańszy niż późniejsze – zamierzaliśmy skorzystać z możliwości podróży następnymi kursami do godziny czasu po planowej godzinie odjazdu – teraz będzie ciężko zmieścić się w tej jednej godzinie – lotnisko Gatwick nie należy do małych.. Jedną godzinę trwa też przejazd do centrum Londynu. Potem odjazd do Stansted mamy o 2 w nocy, ale z innego miejsca – z Victorii. Wiemy już że nie zdążymy na ostatnie metro które odjeżdża 00:03. Pozostanie nam autobus nocny N11 – musimy zdążyć na kurs o 00:47 lub 01:17 by być przed 02:00. Słowem – wszystko na styk.. Krótko – udało się:) ale nie polecam aż takich kombinacji – lepiej zawsze założyć że samolot się spóźni ;) Zmęczeni łapiemy 2h drzemki na Stansted i po przejściu przez gigantyczne kolejki do kontroli bezpieczeństwa a potem do samolotu (no tak – majówka) wchodzimy na pokład. Zamykamy na moment oczy.. i budzimy się w Polsce:) KONIEC