0
rw30 5 sierpnia 2011 20:09
tyle sie naczytalem jaki ten Marrakesz egzotyczny, elektryzujacy i magiczny ze sie wreszcie postanowilem wybrac....

wylot z Madrytu o 6.15 to nie jest to, co szczegolnie lubie, zwlaszcza po ostatniej przeprowadzce - mieszkam na polnocy miasta, wiec zeby dojechac na lotnisku moge albo wziac taksowke, co wychodzi szybko acz dosc drogo (jakies 20 euro) albo musze wstac sporo wczesniej, cofnac sie autobusem nocnym na Cibeles i stamtad ruszyc airport expresem na lotnisko. Wygrala tansza opcja, skutkiem czego musialem wstac kolo 3.30 :x

odprawa i takie tam na lotnisku bez problemu. W zwiazku z tym, ze wstalem o 3.30 z calego lotu pamietam tylko moment startu i potem ladowanie - sen mam twardy, acz jesli nie siedzi sie na siedzeniach przy wyjsciu ewakuacyjnym, to z wygoda ma to niewiele wspolnego, zwlaszcza gdy ma sie 188 cm wzrostu.

Architektura lotniska w Marrakeszu faktycznie dosc ciekawa, po ladowaniu kolejna kontrola paszportu, do wypelnienia 1 papierek [lacznie jakies 10 pól] no i to tyle formalnosci.

hala przylotow przez ktora przechodzi sie wychodzac z lotniska calkiem calkiem, informacja nas poinformowala o oopcjach dojazdu do centrum, wzielismy mapke i ruszylismy podbijac Marrakesz

autobus do centrum Marra - 20 dirhamow OW, 30 RT, petit taxi oferowalo sie za 80 bodajze dirhamow czyli pewnie spokojnie do 50 mozna by sie stargowac, wiec w sumie to niezla opcja jesli jest nas wiecej niz 1 osoba. Do tego mozliwosc przejechania sie stylowym fiatem uno badz peugotem 205 to dla zmeczonego wedrowcy prawdziwa frajda :)

oczywiscie przy kazdym przystanku pytamy 'jama al fanana' czy cos w tym stylu, wreszcie po jakichs 15 czy 20 minutach okazalo sie ze TO TU.
byla jakos 9 czy 10 rano gdy wysiedlismy, powoli zaczynalo sie robic goraco (srednie temperatury lipca i sierpnia w Marra to ponoc 36 czy 37 stopni, a dodatkowo uderzyla nas silna fala smrodu. Nie wiem dokladnie, jak to jest z autorami przewodnikow i czemu nie pisza o oczywistych rzeczach, z ktorych zdaje sobie sprawe kazdy kto przybywa na miejsce - czy mysla moze, ze turysta tego smrodu nie poczuje ? (podobny problem, choc na nieporownywalnie mniejsza skale, wyczulem :mrgreen: w Porto ) . Wracajac do tematu, smrod w marra jest dosc silny i nieustepliwy - biorac pod uwage ze pochodze ze wsi i moje nozdrza niejedno juz w zyciu czuly, radze liczyc sie z moja opinia w tym akurat wzgledzie:)

ok, kawka, rogalik na sniadanko, za pare metrow odkrycie straganow ze swierzym sokiem pomaranczowym [machnelismy szklaneczke czy dwie] a potem proba delikatnego zapoznania sie z placem jako takim [moja towarzyszka podrozy oczywiscie dosc szybko chciala tez skontrolowac oferte handlowa miejscowych straganiarzy]. Po paru minutach dorwal nas jakis kolezka oferujac hotel - w sumie stwierdzilismy, ze i tak mielismy wkrotce isc jakies meliny szukac, wiec czemu by nie pojsc z nim.

kolezka byl oczywiscie z rasy 'gud prajs, maj frend' - pierwszy hotel jaki zaprezentowal byl nawet ok, acz bez szalu, nie pamietam za ile; drugi byl raczej beznadziejny, poza tym niebezpiecznie oddalalismy sie od jema el fna, co srednio sie nam podobalo i o czym dalismy znac wczesniej wzmiankowanemu posrednikowi; trzeci hotel do ktorego nas zaprowadzil byl jakies 3 minuty od jema, standard nawet niezly (porownujac tylko z dwoma wczesniej widzianymi), wiec postanowilismy sie potargowac tak, zeby zostac
chcielismy zaplacic 240dh za 2 noclegi, na co wlasciciel powiedzial, ze 300, na to ze my ze 240, na to on ze to absolutnie niemozliwe, my na to ze w takim razie dziekujemy i zegnamy. Oczywiscie tuz po tym, jak przekroczylismy prog opuszczajac hotel okazalo sie, ze pojawily sie zupelnie nowe mozliwosci i ze mozemy spac za 240 za 2 noclegi.
dalismy wlascicielowi 300, on wydal 50 mowiac ze 10 odda nam pozniej. Naganiacz zegnajac sie z nami stwierdzil, ze jemu tez sie cos nalezy za posrednictwo, na co odparlem zeby sie zglosil do wlasciciela hotelu po te dyszke ktora nam wisi.
ok, no wiec nocleg juz zalatwiony, krotko o nim: nieduzy pokoik, lozko malzenskie, brak klimy male okienko i spory wentylator.
do tego lazienka z ciepla woda, kibel tzw europejski, umywalka, lusterko, gniazdo mrowek gdzies w bezposrednim poblizu acz mrowki byly w miare kulturalne i nienachalne
na dachu przygotowane 2 poslania, a wiec mozliwosc spania na swiezym powietrzu, a gdy wytezylo sie wzrok, pomiedzy kominami i antenami satelitarnymi widac bylo skrawek jema el fna
nastepnie, jako ze zmeczeni nieco bylismy podroza ( czy raczej pobudka o 3.30) polozylismy sie spac - okazalo sie, ze bez wiatraka za bardzo sie nie da w hotelu przebywac, wiec w razie dluzszego pobytu w miesiacach letnich zdecydowanie polecam jakies miejscowki z klima.

Po pobudce udalismy sie na zwiedzanie Mara - plan na pierwszy dzien byl nastepujacy: meczet Kutubijja, informacja turystyczna polozona w zasadzie w dzielnicy gueliz (swoja droga jest to niezwykle blyskotliwy pomysl by biuro informacji turystycznej umiescic jakas godzine drogi z buta od centrum miasta), ogrody majorelle, szkola & meczet Ben Yousufa i obiad

niestety, nie poszlo nam zbyt rewelacyjnie - nie wiedzielismy wczesniej, ze do meczetow innowiercy wstepu nie maja, informacja - poczatkowo nie zdawalismy sobie sprawy, ze znajduje sie tak daleko i po parunastu minutach spaceru w 40C upale i zorientowaniu sie, ze nie przebylismy nawet 1/3 trasy stwierdzilismy, ze odpuszczamy ten punkt (co bylo niezwykle trafna decyzja zwlaszcza biorac pod uwage, ze doczytalismy potem w przewodniku ze najprawdopodobniej w soboty i tak jest ona zamknieta).
ogrody majorelle calkiem spox, warto odwiedzic, choc powierzchnie maja niewielka. Po drodze do nich skonczyla sie nam kasa, co niemal przyplacilismy smiercia z powodu odwodnienia, pierwszy napotkany bankomat okazal sie byc fatamorgana, w drugim nie bylo kasy, trzeci byl popsuty ale w czwartym sie udalo.
w drodze do wspomnianych ogrodow udalo mi sie rowniez dokonac dealu mojego zycia, gdy udalo mi sie wytargowac kupno dwoch szklanek soku owocowego za 5 dh, przy cenie wyjsciowej 4 za sztuke.
z ogrodow taxowka (fiat uno) pojechalismy w strone medresy & meczetu Bin Yousufa - jadac nia nie moglem sobie darowac krzyczenia przez okno 'wypierdalac wszyscy z drogi' ku sporemu uznaniu taksiarza, a i przepedzani miejscowi posylali mi pelne uznania spojrzenia. Niestety, na miejscu okazalo sie, ze szkola z blizej nieokreslonych powodow jest tego dnia zamknieta, a meczet - to juz przerabialismy wczesniej. Niespodziewanie (na tamta chwile ciagle niespodziewanie... ) pojawil sie jednak samozwanczy przewodnik, ktory stwierdzil, ze zaprowadzi nas do farbiarni / garbarni skor, co tez uczynil. Podczas prowadzenia nas z pewnym zaskoczeniem odkrylismy, ze najprawdopodobniej stosowane w europie jednostki czasu musza byc w jakis sposob odmienne od marokanskich - 2 marokanskie minuty to okolo 12 europejskich; co gorsza, 1 marokanska minuta to 7 badz 8 europejskich, czyli prawdopodobnie sa tez jakies roznice w systemach liczbowych.

ogolnie wizyta w farbiarniach jest dosc ciekawa, acz bylo tez pare minusow. smrodu za takowy nie uznaje, bo to raczej oczywiste, w dodatku dostalismy liscie miety do wachania w razie problemow z wytrzymaniem smrodu, wiec spox.
minusem byl poziom angielskiego naszego przewodnika - za duzo nie zrozumielismy, acz ogolniki tak (np kaka de pigeon - nie pytajcie sie mnie prosze, w jakim to jezyku). na poczatku wizyty nie udalo tez nam sie ustalic jej ceny, a na proponowane przez nas 60dh nasz przewodnik sie wielce oburzyl i powiedzial, ze prowadzi nas na policje, co przyjelismy ze stoickim spokojem, powtarzajac parokrotnie ze moze sobie wziac te 60 dh albo nie dostanie nic.
z ta policja i odprowadzaniem nas przez pare minut myslal chyba, ze nas wystraszy, co raczej mu sie nie udalo i ostatecznie przyjal te 60 dh, co skomentowalem tylko 'gud prajs, maj frend' z czym on sie zupelnie nie zgadzal.

potem poszlismy na obiad - wybralismy cafe/ restaurant panoramique, taka z tarasem wyyysokooo z ladnym widokiem na caly plac

poza tym ladnym widokiem i kilkoma fajnymi fotkami to innych plusow owa knajpa nie ma - kelner byl prostakiem, okazalo sie ze z menu dostepne sa tylko najdrozsze zestawy (po bodajze 90 dh) , karta oczywiscie placic nie mozna ( a znowu skonczyla sie nam kasa :) ) a do coli nie dali cytryny
zenada, omijajcie to miejsce

po obiedzie drzemka, po drzemce wieczorne wloczenie sie po placu i okolicach
i tu kolejny zawod
niby ten plac taki magiczny i pelen wrazen, ale
gdy tylko chcesz zrobic komukolwiek zdjecie, chca od ciebie kase
wystepy sa raczej nudne i w jeden desen - jacys bajarze, jacys filozofowie (ani jednych ani drugich ni cholery nie zrozumiesz) , grajkowie grajacy muze w podobnym stylu
poza tym chcielismy jeszcze zjesc jakas kolacje, na jednym z wielu straganow z zarciem zamowilismy mix rybny czyli ilestam rodzajow ryb + krewetki, wszystko smazone, cena bodajze 70 czy 80 dh
fuckup niesamiowity, wszystko w grubej panierce, osci masa, miesa malo, a jedna z ryb - na ktorej zakonczylismy posilek, mimo ze jeszcze conajmniej polowa zestawu byla nietknieta - smierdziala jakby wpadla do jednego z pojemnikow z substancjami uzywanymi do garbowania skor
coz, na pocieszenie dodam, ze soki maja rewelacyjne - polecam zwlaszcza knajpki w tej duzej ladnej bocznej ulicy od jema el fna, bodajze bab agnau
soki z mango, papai, kiwi, trzciny cukrowej i z czego sobie duza zapragnie, cena waha sie od 10 do 15 dh za spora szklanke , warto czasem sobie sprobowac jako przerywnik miedzy kolejnymi szklankami pomaranczowego :)

w tych mniej wiecej klimatach zakonczyl sie dzien pierwszy, mielismy szukac jakichs klubow i klubikow ale szczerze powiedziawszy nie mielismy sily

plan na dzien II zakladal odwiedzenie: ruin palacu el Badi, grobowcow Saadytow, palacu Bahia, zahaczenie o ogrody l'Agdal a nastepnie wyjazd za miasto do parku wodnego Ossiria

z rana przywital nas oczywiscie ozywczy smrodek i 30 kilka stopni na termometrze - zapowiadal sie kolejny wspanialy dzien :) zaraz po wyjsciu moja noga, uzbrojona w pancerne japonki, spotkala sie niestety z kaluza scieku pozostawiona przez ktorys ze straganow, co tym bardziej pozytywnie mnie nastroilo

rano oczywiscie szklaneczka czy dwie soku na jema, a potem krotki spacer na poludnie medyny
wstep na chyba kazda z odwiedzonych przez nas atrakcji - i ruiny palacu, i grobowce, i palac bahia kosztowaly po 10 dh, czyli niewiele, acz wizyte w ruinach szczerze odradzam, bo naprawde nie ma tam nic ciekawego
grobowce i palac Bahia jak najbardziej ok

nauczeni doswiadczeniem dnia poprzedniego tym razem bardzo szybko odganialismy od siebie potencjalnych przewodnikow [ ogolnie najlepszy sposob to pytac sie o droge tylko ludzi, ktorzy nie moga z toba pojsc - np sklepikarzy, bo jesli spotkasz kogos przypadkowo stojacego na ulicy istnieje jakies 90% prawdopodobienstwo ze on badz ktos stojacy w poblizu zacznie cie 'prowadzic' - niekoniecznie tak otwarcie, czasem idac przed toba 5 czy 10 metrow, ale gdy juz zaprowadzi cie na miejsce to z pewnoscia bedzie wychciewal kasy] - miejscowi byli tym faktyem bardzo niepocieszeni, zebralismy tez pare fakow od jakiegos 12 letniego chlopca i tyle

do samych ogrodow l'Agdal wejsc nam sie nie udalo - krazylismy troche wkolo murow miasta ale chyba troche sie pogubilismy - ostecznie stwierdzilismy, ze upal jest taki ze to chyba nie ma sensu i lepiej wrocic do centrum i isc na busik do parku wodnego (ten busik darmowy jakby ktos byl ciekaw)
sam park wodny szczegolnie porywajacy nie jest - wstep po godzinie 14 kosztuje 150 dh (bilet calodzienny 190 dh, czynne do 18), ale przy temperaturach panujacych latem w Marrakeszu i tak szczerze polecam wizyte w nim

4 zjezdzalnie, 3 czy 4 baseny, boisko do beach soccera, 2 knajpki i to tyle
w dodatku brak zamykanych szafeczek ( a moze byly, ale dodatkowo platne ? ) - wiec lepiej nie brac nic poza gaciami do plywania, recznikiem i kasa na bilet o ile nie jest sie jakas spora ekipa
acz uczucie po wejsciu do basenu po paru godzinach wloczenia sie po Marrakeszu - bezcenne :)

wieczorem - powrot, obiad (tym razem w innej knajpie, nazwy nie pamietam) menu - salatka + tadzin + napoj + deser za 50 dh, smaczniej niz dzien wczesniej w panoramique

wieczorem znowu wloczenie sie po placu / sukach, 1 korale stargowane ze 130 na 50 dh, pare innych prob potargowania sie dla sportu :) szaszlyki na kolacje - duzo lepsze niz ryba zamowiona dzien wczesniej (choc w tym samym niemal miejscu) i to w sumie tyle

dzien 3 to wylot wczesnie rano i koniec wizyty - potem dopisze o samym odlocie, tez byla mala ciekawostka :)

Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

blackall 5 sierpnia 2011 21:25 Odpowiedz
rw30 napisał:a dodatkowo uderzyla nas silna fala smrodu. Nie wiem dokladnie, jak to jest z autorami przewodnikow i czemu nie pisza o oczywistych rzeczach, z ktorych zdaje sobie sprawe kazdy kto przybywa na miejsce - czy mysla moze, ze turysta tego smrodu nie poczuje ? (podobny problem, choc na nieporownywalnie mniejsza skale, wyczulem :mrgreen: w Porto ) . Wracajac do tematu, smrod w marra jest dosc silny i nieustepliwy - biorac pod uwage ze pochodze ze wsi i moje nozdrza niejedno juz w zyciu czuly, radze liczyc sie z moja opinia w tym akurat wzgledzie:)niezla relacja, troche przydlugawa wiec zatrzymalem sie poki co w polowie bo obowiązki czekaja, podoba mi sie sposob podejscia do naganiaczy i sprzedawców, tzn. na 'mądrego turyste' a nie takiego, ktory od razu sie wystraszy. No ale ciebie akurat nie podejrzewałbym o słabe przygotowanie do podróży jako forumowego wyjadacza ;) skomentuje natomiast tylko to co umiescilem wyzej - we wrzesniu 2010 absolutnie nie doswiadczylem podobnych problemow. Conajwyzej zapachy produktów na placy czy w sukach, takze nie wiem.. moze akurat zle trafiliscie ;)
genio 5 sierpnia 2011 22:22 Odpowiedz
rw30 napisał:..z ogrodow taxowka (fiat uno) pojechalismy w strone medresy & meczetu bin yousufa - jadac nia nie moglem sobie darowac krzyczenia przez okno 'wypierdalac wszyscy z drogi' ku sporemu uznaniu taksiarza, a i przepedzani miejscowi posylali mi pelne uznania spojrzenia.Doczytalem do tego momentu i dalej odpuszczam. Naprawdę jesteś "zajefajny"...
ysolek 17 czerwca 2012 10:03 Odpowiedz
fajna relacja :D do Marakkeszu wybieramy sie co prawda motocyklami, ale juz wiemy gdzie nie wchodzić i jest sposób na "maj frendów"
mrowka 6 września 2012 17:08 Odpowiedz
Pozwole sobie dopowiedziec, ze taxi na trasie lotnisko - centrum z licznikiem kosztuje nie całe 20 MAD. My poprosiłysmy policjanta aby wsadzil nas do takiej uczciwej taksowki (jechalysmy w druga strone). http://mrowisko.wordpress.com/2012/06/2 ... ko-2012-2/
pan 6 września 2012 18:44 Odpowiedz
I jak tu się dziwić, że Polacy mają taką opinię na świecie ... :cry: rw30 - chodziłeś Ty kiedyś na lekcje języka polskiego ? Czy na wsi szkoły nie było ? A kindersztuba Ci się pewnie z UFO kojarzy ?
namteh 24 kwietnia 2016 19:12 Odpowiedz
rw30 napisał:... potem dopisze o samym odlocie, tez byla mala ciekawostka :)ile trza jeszcze czekać?